Łatwy zwrot towaru
Winylowa reedycja trzeciej i ostatniej płyty Ramzes And The Hooligans. Czarny winyl + insert, wydanie jesień 2015. Album wydany na czarnym winylu 200g w nakładzie 200 sztuk, z których do sprzedaży trafia tylko 150 egzemplarzy.
**********
“Punk-rock jest biały” śpiewa Ramzes i trudno nie przyznać mu racji nie tylko z obawy przed jego chuliganami, ale także dlatego, że rzeczywiście w początkach swojego istnienia była to muzyka, jeżeli nawet nie słuchana to na pewno grana, prawie wyłącznie przez białe dzieciaki. Podobną dysproporcję daje się jednak zaobserwować również wśród heavy-metalowców i tenorów operowych i nie pomoże tu żaden politycznie poprawny lament głoszący tezę, że każda rasa powinna mieć proporcjonalną do swojej populacji liczbę reprezentantów w tym biznesie.
Jakby nie było utwór “White punk” będący wyliczanką nazw punkowych kapel to muzycznie największy szlagier tego wydawnictwa, bo trudno przecież wymieniać klasyków brzmienia 77 w akompaniamencie crusta lub disko-polo. Na płycie dominują nieźle zagrane melodyjne numery, opatrzone tekstami, które niektórym będą się podobać bardzo, a niektórym wręcz przeciwnie, ale do tego w końcu sprowadza się istota punk-rocka, że jedni go kochają, a inni nienawidzą. Jako że mam zaszczyt zaliczać się do tej pierwszej grupy, więc w moim odtwarzaczu “Rasiści” do spółki z “Komunistami” będą na pewno często tańczyć “Hula-hop” przy dźwiękach “Naszej muzyki” na “Pogrzebie” “Banasika”.
O ile wcześniejsze albumy Ramzesa można było opatrzyć szyldem oi!music to materiał najnowszego albumu podpada raczej pod klimaty staropunkowe, co może dla laika nie stanowi wielkiej różnicy, ale koneserzy gatunku docenią chyba fakt, że obok “Nie,nie,nie” Bulbulatorsów jest to jedyny materiał, jaki pojawił się w ostatnim czasie na polskim rynku nawiązujący do tego stylu.
Na koniec jeszcze jedno ostrzeżenie pod adresem młodzieży. Suzi Quatro, Slade i Glitter faktycznie byli cool, ale nie wierzcie Ramzesowi, gdy śpiewa o żółtym grzebieniu dumnie wystającym z tylnej kieszeni rozszerzanych sztanów, bo ten atrybut polskiego glamrockowca nawet w latach 70-tych był symbolem totalnego obciachu. (Andrzej Kuspiel)
